Po prawie 2 latach wracam na stare śmieci aby dokończyć to co zaczęłam :) Zapraszam serdecznie do czytania i komentowania :)
(to moje małe natchnienie ^_^)
***
Gdy dłonie Dumbledore'a klasnęły o siebie na stołach pojawiły się najróżniejsze pyszności, przygotowane dokładnie przez skrzaty, które pracowały w zamkowej kuchni. James, Syriusz, Remus i Peter bardzo często odwiedzali tamte rejony, chodząc wieczorami pod peleryną niewidką do kuchni po smakołyki. Wszyscy siedzieli w swoim gronie, chłopcy obok siebie a Lily i Marlene naprzeciwko nich obok innych dziewczyn. James czuł na sobie baczne spojrzenie dyrektora i nie mylił się. Gdy zerknął w tamtą stronę tak jak zawsze gdy dostają szlaban, dwoje oczu wpatrywało się z niego znad okularów-połówek. Chłopak podrapał się w tył głowy i wrócił do przyjaciół. Będzie czekała go poważna rozmowa z Dyrektorem a może nawet niejedna. W końcu sam nie wiedział co dokładnie znaczył jego sen ale był pewny że to nie pierwszy raz gdy coś takiego ujrzał. Zerknął potajemnie na rudowłosą dziewczynę która siedziała naprzeciwko niego i podawała akurat coś Marlene. Jej wesoły uśmiech, piękne zielone oczy i ognisto-rude włosy, które tak mu się od zawsze podobały. Uśmiechnął się pod nosem do siebie i złapał ciastko z talerza który Syriusz podawał Peterowi właśnie.
- To te dyniowe? - mruknął już pakując sobie pół do buzi. Syriusz przytaknął i przekazał talerz dalej. Niespełna pół godziny później każdy z opiekunów domów rozdał uczniom ich plany.
- Co mamy jutro jako pierwsze? - Mruknął Black bojąc się spojrzeć na plan. James zerknął mu przez ramię na plan, po czym porównał swój plan z planem przyjaciela i skrzywił się delikatnie.
- Nie mamy wiele przedmiotów razem. Jutro masz eliksiry a ja obronę przed czarną magią. - Powiedział krzywiąc się lekko. Black teatralnie westchnął i wzniósł oczy do nieba.
- Też mam Obronę. - Powiedziała Rudowłosa a James momentalnie zapomniał o niedoli przyjaciela. Posłał jej wesoły uśmiech i puścił zaczepnie oczko, na co Lily pokręciła głową lekko, tak jak zawsze to robiła, gdy Rogacz próbował ją podrywać (czego swoją drogą obiecał nie robić). Najedzeni uczniowie wstali od stołów i ruszyli w stronę wyjścia z Wielkiej Sali.
- Policzymy się, Potter.- Warknął Lucjusz Malfoy mijając ich w wejściu. James i Syriusz wymienili znaczące spojrzenia i wywrócili oczami. Uwagę Syriusz przykuło jednak coś innego. Zmarszczył brwi delikatnie patrząc za burzą czarnych loków, która posłusznie oddalała się za Malfoy'em i był prawie w 100% przekonany że nie była to jego kuzynka Bellatrix.
- Zachowuj się, Syriuszu. - Te słowa go o tym przekonały, gdyż to była właśnie Bella, która razem z Narcyzą szła kawałek za ślizgonem, o czymś rozmawiając. Łapa zerknął na James'a ale ten jak zwykle wpatrzony był z Lily, więc zrezygnował póki co z poszukiwań dziewczyny, która przykuła jego uwagę.
- Myślicie że ten rok będzie lepszy? - Mruknął Remus idąc po samym środku grupki przyjaciół. Wszyscy zerknęli na niego, a Lily zagryzła wargę. Od roku pracowała nad eliksirem dla Remusa, który pomógłby w jego przemianie i wiedziała, tak jak cała reszta bandy Huncwotów, o co dokładnie mu chodzi. Uśmiechnęła się i objęła przyjaciela ramieniem.
- Jestem pewna że będzie o wiele lepszy. - Powiedziała dumnie unosząc głowę i wszyscy przytaknęli jej wesoło.
***
Większość rzeczy trzymały w kufrach, jednak te najbardziej podstawowe jak kosmetyki, czy mundurek trzeba było wyjąć. Lily i Marlene mieszkały same, gdyż większość dziewczyn nie chciało najzwyczajniej z nimi spać w dormitorium ze względu na częste wizyty nocne Huncwotów. Miały własną łazienkę i dużo miejsca na swoje rzeczy. Lily własnie poukładała na półkach kosmetyki i spojrzała zadowolona na przyjaciółkę.
- Witamy w domu, co? - Uśmiechnęła się, patrząc jak blondynka wyciąga książki. Marlene była szczupłą dziewczyną, ale za to niską. Miała włosy koloru ciemnego blondu, można tez powiedzieć jasno-brązowe. Do tego błękitne oczy pięknie podkreślała co dzień jakimiś dodatkami jak teraz mając błękitną opaskę na głowie. Lily za to była jej przeciwieństwem, nie dość że kompletnie nie znała się na dodatkach to jeszcze kompletnie nie w głowie był jej makijaż czy eleganckie ubrania podkreślające jej figurę. Zawsze w takich sprawach zdawała się na Marlene.
- Dokładnie. Myślisz że chłopcy też się już zadomowili? - Spytała, odkładając ostatnią książkę na półkę.
- Myślę, że w ich pokoju nie ma już miejsca, bo zamiast się rozpakować, to powyrzucali z kufrów to, czego akurat nie było im potrzebne albo czego nie szukali. - Mruknęła rudowłosa, przebierając się z mundurka w piżamę. Jej przyjaciółka przyznała jej rację, padając na łóżko z baldachimem w kolorach złota i czerwieni.
- Szkoda że nie mamy razem wszystkich zajęć.- Mruknęła blondynka robiąc naburmuszoną minę. Lily pokiwała głową delikatnie zapinając guziki koszuli nocnej. Jej mama bardzo się przejęła jej dostaniem się do szkoły Magii i Czarodziejstwa i chciała wiedzieć wszystko. A gdy Lily już jej opowiedziała to zaraz wydziergała dla niej i dla Marlene podobne piżamy, a na pewno kupiła materiały żeby je uszyć. Spodnie z czerwono-złotą kratę i taka sama koszula do tego z naszywką Gryffindoru. Wyglądały w nich jak siostry i dla Rudej to własnie ta dziewczyna była siostrą a nie jej rodzona, która ciągle jej dokuczała. Gdy rozległo się pukanie do drzwi obie zdziwione odwróciły się i spojrzały na siebie, marszcząc brwi. Lily podeszła do nich i otworzyła je, ale tam zastała tylko pustkę. Zdziwiona zamknęła drzwi ale pukanie rozległo się ponownie. Ponownie otworzyła drzwi i ponownie nie ujrzała kompletnie nic.
- Lily okno!- Wydusiła z siebie Marlene, turlając się ze śmiechu. Rudowłosa obróciła się i ujrzała w oknie do ich pokoju cztery wyszczerzone twarze, które należały do czterech największych łobuzów w szkole. Otworzyła okno a ci wlecieli do pokoju na miotłach. Rudowłosa wywróciła oczami tylko delikatnie, zamykając za chłopakami okno.
***
- Uprzedź mnie, żebym więcej nie piła tyle kremowego piwa noc przed zajęciami. - Mruknęła Marlene, idąc korytarzem obok Lily. Przyjaciółka spojrzała na nią i pokiwała głową delikatnie. Za nimi powolutku toczyli się Huncwoci. Schodząc schodami i idąc głównym korytarzem mogli jeszcze iść razem, ale pewnie przy schodach będą musieli każdy pójść w swoją stronę. Gdy tylko doszli do ruchomych schodów, okazało się że musieli się podzielić na ładne grupki. Lily, James i Peter mieli razem zajęcia, Remus miał Zielarstwo, Marlene śmiertelnie nudne zajęcia z historii a Syriusz Eliksiry. Black, chcąc nie chcąc, musiał zostawić przyjaciół i skierować się do Lochów, gdzie odbywały się eliksiry. Pod drzwiami stało kilkoro uczniów w tym burza loków, która tak go zainteresowała poprzedniego dnia. Przyjrzał się jej twarzy, ale nie mógł jej poznać. Widział ją pierwszy raz w życiu, nawet jakby chciał nie mógł sobie przypomnieć jej z poprzednich lat. Gdy złapała jego spojrzenie, wyszczerzył się do dziewczyny jak głupi, ale ona szybko odwróciła wzrok przestraszona. Łapa po chwili mógł się dowiedzieć dlaczego. Bellatrix i Narcyza minęły go, coś do siebie szepcząc i podeszły do dziewczyny. Chłopak zmarszczył brwi gdy jego kuzynka wymusiła uśmiech do ciemnowłosej.
- Wstałaś tak wcześnie, Meadows? - Burknęła a dziewczyna pokiwała głową, chowając nos z książce. Syriusz bez wahania ruszył w stronę trójki dziewczyn.
- Czego od niej chcesz, Bella? - Burknął, wkładając ręce w kieszenie. Kuzynka wyraźnie się zdziwiła. Uniosła brwi patrząc na niego i zakładając ręce na piersiach.
- A co? Spodobała ci się Ślizgonka? - Przechyliła głowę w bok, a Syriusz spojrzał na szatę ciemnowłosej. Faktycznie, miała na sobie srebrno-zielone barwy. Pasowały jej jedynie dlatego, że oczy również miała zielone.
- Tego nie mówię, po prostu jej dokuczacie. Masz to w zwyczaju przebywając z Malfoy'em, więc staję w obronie biednych i uciśnionych przez wasze rządy. - Powiedział nachylając się w stronę kuzynki. Bella wywróciła oczami i pociągnęła za sobą blondynkę, wchodząc do sali. Włosy Narcyzy były tak blond że aż prawie białe. Ale wyjątkowo musiał przyznać że była śliczna i Malfoy miał na całe nieszczęście dobry gust, tego nie można było mu zarzucić. Dziewczyna do której Bella zwróciła się wcześniej podniosła wzrok na Syriusza i zagryzła wargę.
- Niepotrzebnie to robiłeś...Teraz będą jeszcze gorsze.- Mruknęła i ruszyła w stronę sali, ale chłopak był szybszy. Złapał ją za nadgarstek i okręcił w swoją stronę. Spojrzała mu w oczy pytająco a on uśmiechnął się.
- Jak się nazywasz? - Mruknął i widział jej bitwę samej ze sobą w myślach. Zerkała nerwowo to na salę, to na niego, to na jego rękę. Po chwili wypuściła powietrze z płuc i spojrzała na niego spode łba.
- Dorcas. Dorcas Meadows. Jestem tu nowa. - Powiedziała cicho, nie patrząc na niego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz